Minęły trzy lata od powstania magicznej bariery okalającej kolonię karną w Khorinis. Jestem pewien, że obecnie sprawujący władzę bandyci, a tym bardziej wiecznie lamentujący magowie nie zrobią nic, by dowiedzieć się, dlaczego nasze dzieło wymknęło się spod kontroli i nas uwięziło. Wiem również, że będę potrzebował bardziej radykalnych metod, których ci… ignoranci nie zaakceptują. Muszę opuścić obóz. Udam się na ziemie orków i tam z pomocą pochodzącej od Beliara mrocznej magii zacznę prowadzić swoje eksperymenty. Przywołam na ten świat umarłych, którzy żyli na tych ziemiach długo przed ludźmi. Może Ci zmarli znają powód, przez który tak misternie przygotowywana magia, jaką była bariera, wymknęła się z rąk najpotężniejszych magówm Myrtany. Otoczę się sługami mrocznego boga, by nikt nie przeszkadzał w moich badaniach. A co się wtedy stanie z ludźmi w kolonii? Nie bardzo mnie to interesuje. Chociaż… by nie opuszczać ich całkowicie bezbronnych w obliczu efektów mych działań, zostawię im prezent. Coś, co może spowolni ich postępującą agonię. Może dzięki temu wiecznie zrozpaczeni magowie i stale uganiający się za rudą skazańcy razem odeprą nadciągający mrok. Jednak nie ukrywam. Nawet jeśli moje właśnie zaczęte studia pochłoną kilka istnień, nie będzie to żaden problem. Moje odejście pokrywa się z przybyciem większej grupy kopaczy. Nowi więźniowie sami zdecydują, czy skończą dożywotnio wydobywając rudę, zasilą szeregi Cieni albo znikną w lasach z hołotą Quentina. Być może to właśnie oni pierwsi zrozumieją, co się dzieje i jak wielkich problemów przysporzyłem dla całej kolonii. ...ale najpierw muszę się zastanowić, jaki demon najszybciej wybuduje dla mnie wygodną wieżę... |